facebook

Biografia?

Jakakolwiek biografia tego zespołu, kiedykolwiek powinna się zaczynać od słów: „Dawno temu za górami, za lasami i na dodatek w odległej galaktyce…”. Historie zespołów pisane z patosem przez nie wiadomo kogo, w trzeciej osobie jakoś mnie odrzucają, także ta historia będzie na pewno długa i absolutnie z perspektywy prawdopodobnie pierwszoosobowej, żeby nie powiedzieć subiektywna.

NARODZINY i NAZWA

Los chciał, że w 2011 roku, a dokładniej w kwietniu padła taka a nie inna decyzja, żeby powołać do żywych jakiś zespół. Niesprecyzowany w składzie, charakterze i w ogóle we wszystkim. Nie mieliśmy kompletnie pomysłu na to jak zespół mógłby się nazywać, nie mieliśmy nic prócz siebie. Wtedy byłem ja, Serek i Miler, gdzieś na wałach, niedaleko pętli Sępolno we Wrocławiu. A zatem powiedzieliśmy sobie: „zobaczymy co z tego wyjdzie”. Wróciłem do domu, a na drugi dzień był gotowy pewien pomysł na pierwszy utwór.

Ponieważ wiosna wyjątkowo sprzyjała posiadówkom na działce, to siedzieliśmy. Zawsze w trójkę. I gadaliśmy całymi godzinami o tym co by to mogło być. Trzeba było jakoś to nazwać. Ni stąd, ni zowąd Serek wyciągał kolejne nazwy, które jakoś nie pasowały do tego rozgardiaszu. Aż w końcu padło na „Symbioza”. Nazwa nam się spodobała przede wszystkim dlatego, że ponieważ pomysłów było tysiąc na minutę to łączyliśmy wszystko w jedną, nierozerwalną całość – symbiozę. Sami zresztą byliśmy takim symbiotycznym kolektywem. No i tak już zostało...

PIERWSZE LATA

„Oto udręka dla świata” – jak śpiewał klasyk. De facto zespół był raczej naszą fanaberią, a nie zespołem w istocie. Mieliśmy klawisz, jakiś tam wokal, bas i komputer, z którego mogliśmy odegrać sample. Wtedy wydawało nam się to doskonałym i inspirującym rozwiązaniem. Eksperymentowaliśmy z formą i treścią by pokazać, że muzyka to nie same gitary. Chcieliśmy przerwać monotonny nurt w muzyce, byliśmy wizjonerami, których dosięgła rzeczywistość niestety… Szczęśliwie pod koniec 2011 roku, do naszego zespołu oficjalnie dołączyła Gabi, śpiewająca, grająca na flecie i skrzypcach.


Zagraliśmy pierwszy koncert w klubie Nietota. Przyjęty ciepło, z zainteresowaniem. Byliśmy dumni, że udało nam się zdziałać coś co w jakiś sposób funkcjonowało. Ale to nie było to... Szukaliśmy dalej i coraz głębiej. Szybko dotarło do nas, że nasze eksperymenty nie są nośne gdy gramy z za przeproszeniem laptopem. Podjęliśmy więc dramatyczną próbę znalezienia perkusisty i gitarzysty. Brak owoców naszych poszukiwań podciął nam skrzydła i zaczęliśmy szybować ku horyzontowi zdarzeń czarnej dziury opatrzonej napisem: „To miejsce na niedoszłe zespoły muzyczne”.

MILER

W końcu po okresie pewnej posuchy postanowiliśmy niejako reanimować „Symbiozę”. Zyskaliśmy miejsce, gdzie spokojnie mogliśmy robić próby. Ale dalej jakoś tak bez polotu. Na sali była perkusja i walały się stare, połamane pałki. Zsiadł za nią Miler, który wykazywał od dawna zainteresowanie tym instrumentem, ale nigdy w pełni, tak żeby grać na przykład z nami. I tak z żartu, okazało się, że mamy perkusistę pod nosem. Przygotowaliśmy materiał, zagraliśmy parę koncertów i cieszyliśmy się, że nasze dziecko raczkuje, a nie tylko leży i patrzy na nas błagalnym wzrokiem.

ERA GITARY i PLANY...

Zawsze zdawało mi się, że gram na instrumencie uniwersalnym. Dlatego moje partie zawsze były w pewnym sensie substytutem partii gitarowych. Ale nigdy nie byłem z tego w pełni zadowolony. Zatem wcześniej zaniechane, z uwagi na brak efektu, poszukiwania przeszły znów w fazę aktywną. Przesłuchiwaliśmy, graliśmy i nie znaleźliśmy. Nie z przekory, czy wybredności, ale z różnic pomiędzy nami, a resztą potencjalnych gitarzystów - przede wszystkim muzycznych. Przeglądając Facebooka znalazłem w zakładce wiadomości, nieznany mi wcześniej folder „Inne”. Zaintrygowany kliknąłem i ze zdumienia otworzyłem szerzej oczy, spostrzegając wiadomość sprzed roku, że ktoś jest zainteresowany graniem z nami. Odpisałem i tak zaczęła się dla nas nowa era: „Era Gitary”. Gitarzystą został Krzysiek Buławski. Pierwszy koncert, czy raczej występ jaki daliśmy w naszym wymarzonym składzie, odbył się podczas festiwalu Muzyka Młodego Wrocławia. Anioł stróż czuwał nad nami i zapewnił nam wygraną. Otrzymaliśmy też Nagrodę Prezydenta Wrocławia, za dotychczasową działalność artystyczną. Wówczas nasze wcześniej opadłe skrzydła wzniosły się znów do góry i szybujemy, by podbić najpierw Wrocław, potem Dolny Śląsk, Polskę, a na końcu cały świat… W końcu jesteśmy jednym organizmem. Jesteśmy Symbiozą.