facebook

piątek, 18 stycznia 2013

Dziwny jest ten Billie Jean


Muszę zacząć od pewnego sprostowania tego co za chwilę przeczytasz Drogi Czytelniku. Otóż w momencie pisania tych słów jest chwilę po godzinie dwunastej w nocy, 18 stycznia A.D. 2013. Jednak przyjmę tutaj systematykę, która pozwoli mi przedłużyć 17 stycznia A.D. 2013 do momentu mojego zaśnięcia. A więc traktujemy, że 18 stycznia zacznie się około godziny 8 - 9 rano. Taki przekręt robię głównie dlatego, żebym mógł napisać poniższe słowa.

A zatem - dziś mija dziewiąta rocznica śmierci wybitnego muzyka (w tym klawiszowca) Czesława Wydrzyckiego, znanego szerszemu odbiorcy jako Czesław Niemen. Piszę o tym z kilku powodów. Po pierwsze - wybitny muzyk, a jak wiadomo celebruję tutaj w tym grajdołku wybitnych muzyków. Po drugie do Niemena mam osobisty stosunek, z uwagi na to, że w dzieciństwie mój Ojciec bombardował mnie Niemenem z kaseciaka. Dla niewtajemniczonych wyjaśniam - kaseciak, to urządzenie na którym kiedyś odtwarzało się muzykę, która była zapisana na śmiesznej magnetycznej taśmie, w plastikowym opakowanku.  Wracając do Niemena. Jako mały dzieciak zasłuchiwałem się w jego "Jodełkach, sosenkach", "Pokoju", który strasznie lubiłem itd. itp. Do utworu "Dziwny jest ten świat" nie mam jakiegoś szczególnego sentymentu, ze względu na masową eskalację tegoż utworu podczas wszelkich możliwych żałób i tak dalej. Co ma do cholery ten utwór wspólnego z żałobą? No proszę... Zawsze inaczej to rozumiałem. Tym nie mniej darzę ten utwór pewnym technicznym uwielbieniem. Mniejsza... Po trzecie to w końcu prekursor polskiego rocka i progresji. Jeśli ktoś zaprzeczy - niech płonie w piekle. Po czwarte, miałem okazję kiedyś zmierzyć się z legendą i śpiewałem przy pewnej okazji "Sen o Warszawie". Prawdę mówiąc nie chciałem. Wiecie, to tak samo jak śpiewać Michaela Jacksona. Tego się po prostu nie robi. No ale dostałem takie zadanie i wykonałem je na miarę swoich możliwości. Mam nadzieję, że Niemen nie przewracał się w grobie. A jako taką anegdotę dodam, że moja Mama poznała kiedyś Niemena, jeszcze za nim stanął na firmamencie polskiej muzyki. Była gdzieś tam na jakimś obozie, czy kolonii i był też jakiś gość z gitarą. Ładnie śpiewał, zaciągał białoruskim akcentem, dziewczyny się cieszyły. Przypomina mi to scenę z "Forresta Gumpa", gdy młody Forrest spotyka Elvisa i uczy go jakichś tam tanecznych kroków. To jest dopiero coś!

Jeśli zaś chodzi o teraźniejszość to przed nami jeszcze dwie próby przed zmierzchowym koncertem w środę. Jeśli ktoś nie wie odsyłam tutaj: WYDARZENIE NA FB . Swoją drogą gratulacje dla wytrwałych! Tym nie mniej - sobota i niedziela zawalone, podobnie jak moje gardło. Mam nadzieję, że uda mi się wydobrzeć. Na razie jest licho. Kluchy w gardle to nieprzyjemna sprawa, jeśli chodzi o śpiewanie czegokolwiek. No cóż. Damy radę. Jak dobrze pójdzie to zrobimy jeszcze jeden numer, do naszej teraźniejszej setlisty i będzie nim... a figa! Nie powiem. Przyjść, posłuchać to będziecie wiedzieć. Dodam tylko, że poniekąd wiąże się on z osobami Niemena i Jacksona. Nie... To nie "Dziwny jest ten świat" na nutę "Billy Jean". Odpuście.

Dobranoc Symbiozowiczki i Symbiozowicze!
Amen. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz