Nadchodzi jesień. Pora roku, której chyba najbardziej nie lubię. Wszyscy są dookoła chorzy, robi się zimno, potem spada syfiasty deszcz i zalewa tym samym całe miasto i mieszkańców, którzy zaczynają się snuć po ulicach jak jakieś mary z posępnymi minami i nosami spuszczonymi na kwintę. Tym samym 1-go listopada obchodzimy w swoim kręgu kulturowym wspaniałomyślny Dzień Wszystkich Świętych. Och ludzie... jak ja uwielbiam to święto...
Wszystko w tym dniu sprowadza się do "wspominania" naszych drogich zmarłych. Ja to naprawdę rozumiem. W swoim krótkim życiu straciłem już kilka bliskich mi osób i wiem co to znaczy. Ale czy do cholery trzeba rokrocznie celebrować ten smutek? Dlaczego jesteśmy takim smutnym narodem? A no i gdybyście nie wiedzieli to pierwotnie święto to obchodzone było w maju... tak - w maju. Zmienił to Grzegorz III w 731 roku. O ile bardziej radośni bylibyśmy obchodząc to święto w maju? Swoją drogą na wiosnę życie się budzi, a nie tak jak na jesieni - umiera. Czyż nie jest to w pewien sposób symboliczne? Czy nie pasuje do doktryny Kościoła Rzymskokatolickiego? Tak, tak ja wiem dlaczego przeniesiono to święto. Ale od tamtego czasu minęło już kilka lat i można by to jakoś przeorganizować. No zresztą... kij z tym. Jest jak jest. Wszystkie media będą jutro huczeć o naszych drogich zmarłych. Kogo to straciliśmy w tym roku i jak to wszystkim jest bardzo przykro. Zaduszki... kolejne piękne określenie. Polacy są wystarczająco smutni, żeby jeszcze obchodzić dzień zadumy, nieprawdaż? Ja wiem jak to się przeważnie "obchodzi". I wtedy wcale nie jest smutno. Rozumiecie do czego dążę? Moim zdaniem całe to święto, dzień czy jak zwał tak zwał jest psu na budę. Raz w roku wszyscy zapieprzają na te cmentarze jak jakieś owce, po drodze żrą grochówkę z wielkiego gara, klną na siebie nawzajem w korkach do cmentarzy, gonią byle szybciej do tych nagrobków żeby postawić tandetne znicze z Biedronki, bo przecież "Co będzie jak Stefan zobaczy, że nas nie było?". I więcej kwiatów, i więcej zniczy, i więcej grochówki... No ludzie. I wszyscy się oburzają, że Halloween to pogaństwo, zło i szatan. A co sami robicie? Szopkę i dożynki vol. 2. Taka prawda.
A co do Halloween niech sobie ludzie robią jak chcą. Mnie osobiście nie podoba się przejmowanie tak zwanych "zachodnich" zwyczajów, bo przez to stajemy się jeszcze bardziej, że tak powiem wynaturzeni kulturowo a już i tak jest z tym źle. Ale jeśli ktoś lubi się przebierać za potworki i wpierdzielać dynię to czemu nie. W końcu jesteśmy wolnymi ludźmi. Tylko nie rozumiem dlaczego tak bardzo chcemy przyjmować ten zwyczaj... Wiem co teraz jawi wam się w głowach: "Przeczy sam sobie. Chce żeby Wszystkich Świętych nie było takie jak jest, a z drugiej strony przeszkadza mu Halloween. Typowy Polak". Otóż nie. Często pojawia się takie stwierdzenie, z którym się zgadzam, że Polacy potrafią się tylko smucić i narzekać. To jest niestety nasza narodowa przypadłość. Meksykanie na przykład - swoją drogą bardzo pobożni ludzie - obchodzą święto zmarłych na wesoło, podobnie Cyganie. My - na smutno. I to jeszcze kurde, żeby ktoś naprawdę się smucił...
Ja się smucę. Że jesteśmy smutni i zgorzkniali. Ale! Radujmy się bo w końcu "Akomodacja" w drodze! Dodatkowo na pocieszenie:
Mam nadzieję, że większość z Was rozumie do czego dążą te raporty i że przekleństwa i inne takie należy uznać za środek wyrazu artystycznego.
Amen.
Ja się smucę. Że jesteśmy smutni i zgorzkniali. Ale! Radujmy się bo w końcu "Akomodacja" w drodze! Dodatkowo na pocieszenie:
Mam nadzieję, że większość z Was rozumie do czego dążą te raporty i że przekleństwa i inne takie należy uznać za środek wyrazu artystycznego.
Amen.
Szczerze to wg mnie lepiej Ci wychodzi uprawianie felietonów, własnych spostrzeżeń, które są niekiedy bardzo trafne, niż muzyki. Życzę Ci kariery dziennikarza/pismaka przeplatanej, od czasu do czasu pompatycznymi pieśniami.
OdpowiedzUsuńCóż jednym pasują pompatyczne pieśni, innym granie pod nóżkę. Bardzo dziękuję Ci za miłe życzenia, ale niestety - pozostanę przy tym co robię.
Usuń