facebook

poniedziałek, 5 listopada 2012

Jesteśmy jak wy - tacy sami

Kolejna próba za nami. Ale maraton się jeszcze nie skończył. Na razie jesteśmy w okolicach dwudziestego kilometra i trochę gubimy trasę, ale wspólnymi siłami na nią powracamy. 

Słucham sobie dobrego radia. Naprawdę dobrego, w prawdzie internetowego, ale w pełni profesjonalnego i dobrego radia. Znalazłem je przez przypadek. Czy jest polskie? A jakże... oczywiście, że nie. Brytyjskie. Świetna muzyka, w milionie różnych wariacji. Aż się chce coś tworzyć. Puszczają utwory zespołów, o których nie miałem zielonego pojęcia...  Oczywiście giganci w stylu Deep Purple też się tam pojawiają. Bodaj przedwczoraj była przyjemna audycja na temat zespołu Rush. Ach, jak przyjemnie się tego słuchało. Tymczasem w polskim radiu... No.


Dziś, przy mentalnej pomocy Gabi, zmontowałem kolejną część z cyklu naszych raportów. Nam się podoba. Ale nasunęła mi się pewna refleksja; za jakich dziwaków muszą brać nas ludzie oglądający te filmy? W ogóle mam takie wrażenie, że jest coś takiego co w nas nie pasuje innym. Ale my czujemy się dobrze z tym jakimi ludźmi jesteśmy. Gramy, śmiejemy się, nagrywamy sobie głupie filmiki. Coś czuję, że wiele osób chce być bardziej dorosłych niż czują się naprawdę. A co w tym wstydliwego, że chcemy poczuć się trochę luźniej, niż zawsze. Musicie wiedzieć, że granie muzyki w zespole ma jedną zasadniczą cechę, której nie daje żadna inna rozrywka - łączy niesamowicie. Impreza może połączyć, owszem, ale na chwilę - jeśli wiecie o czym myślę. A zespół jest jak małżeństwo. Mamy podobne poczucie humoru, lubimy podobną muzykę, podobne filmy, podobne jedzenie. Lubimy siebie i to jacy jesteśmy. Mógłbym teraz zajechać takim emocjonalnym tekstem: "jeśli wam się to nie podoba - odejdźcie... Ach!".  Ale przecież nie o to chodzi w tym wszystkim. My chcemy tworzyć Symbiozę ze wszystkimi, którzy jej słuchali, słuchają lub będą słuchać. Chcemy być szczerzy, nawet jeśli to ma boleć. Chcemy grać to co nam się podoba, nawet jeśli to ma boleć. Chcemy ponad wszystko siebie, choć jesteśmy tak daleko od siebie, to ciągle blisko. To są poważne sprawy dla nas.

A z rzeczy mniej poważnych - uporałem się chyba z perkusją. Mój komputer fiksuje ostro od nadmiaru ścieżek. W utworze, który teraz rozpracowuję jest ich jakoś sześćdziesiąt, a i tak część rzeczy zgrałem, skomasowałem... I tak się wszystko tnie jak cholera. No ale jest perkusja. Chyba zacznę odkładać na jakieś porządne mikrofony. Wtedy nie będę miał takich problemów. No i nie ma ograniczeń w takiej sytuacji. Perkusja "wirtualna" jakiej używam, jest świetna, ale pewnej cechy jej brakuje - polotu żywego muzyka. Dlatego chyba ciężko przełknąć mi wypieszczoną muzykę z naszych rodzimych radiostacji, gdzie leci przeważnie sieczka. A... kleik ryżowy. Pardon.

Dobranoc. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz