Jutro, a właściwie dzisiaj, tylko za kilkanaście godzin koncert. Już tu wielokrotnie pisałem o tym, że mamy pietra, ale nie poddajemy się i zagramy najlepiej jak się da. Chociaż ów koncert długi nie będzie, to respekt czuje się przed każdym graniem. Gdyby nie było takiego odczucia, to cały smak jaki wiąże się z tą czynnością przepadłby, a my razem z nim jako nieudolni, zmęczeni życiem "muzycy"...
Z tym wiąże się takie moje przemyślenie, że wielu muzyków, którzy próbują rozkręcać swój zespół mają do tego wszystkiego nonszalanckie podejście. Żeby nikt nie zarzucił mi takiej oceny sytuacji, to powiem, że myślę iż z muzyką związany jestem od maleńkości, z klawiszami od przeszło ośmiu lat, a i swoje się nagrałem, to chyba mi wolno. Zresztą co to kogo obchodzi - mój blog, moja sprawa co tu piszę. Pamiętnik, tak? A może coś jeszcze na ten temat dalej, tymczasem przestawiamy zwrotnicę i wracamy na właściwy tor. Nonszalanckie podejście - mam wrażenie, że jest tak - zagra się koncert i już, że Boga złapał za nogi. A to tak nie wygląda. Ja przed jutrzejszo-dzisiejszym koncertem pewnie będę źle spał, bo martwię się o to co nas tam spotka. Oczywiście wszystko jest zapięte na ostatni guzik, ale... No właśnie i tu się zaczyna problem. Posłużę się archetypem szarpidruta: jest granie. Ok. Wezmę gitarę i coś tam zagramy. No przecież za takie podejście powinno się wieszać za jaja. Tak jak napisałem wcześniej - koncert to przeżycie. Nie ważne gdzie, ważne z kim jak to się mówi. Jasne, ważne jest techniczne zaplecze, bo to zapewnia komfort grania. W ogóle organizatorzy chyba przyzwyczaili się do tak zwanych młodych kapel, które gdzieś mają to jak, na czym i gdzie zagrają, bo gdy mówi się im, że potrzebne są mikrofony takie, a takie, odsłuchy takie, a takie, jakaś woda do picia to robią wielkie oczy i niby się zgadzają, ale wiadomo, że coś im nie gra. A to przecież minimum... Nikt nie wymaga cateringu, garderoby z gwiazdką na drzwiach, cichodajek i koksu. Ale... wydaje mi się, że taki nasz archetypiczny szarpidrut wymaga wyżej wymienionych pierdół, a nie myśli o podstawach, a to potem słychać w graniu... Wyraźnie.
Dobrze a teraz nasz boczny tor - często spotykam się z czymś takim, że mówienie o sobie samym w superlatywach to wada. Przepraszam, ale kto to kurwa widział?! Przecież to całkiem normalne. No pomyślcie sami: gdy trzeba będzie napisać CV to co tam będzie: jestem przeciętny w tym tysiącu rzeczy, które robię, bo jak powiem, że jestem dobry to mnie wyśmiejecie... Boże co za debilny ten świat się porobił... Dziś wstydem jest podziwiać drugą osobę. A ja mam takich osób wiele, nie jakichś tam wielkich muzyków na przykład, tylko ludzi, którzy robią coś fajnego i są dodatkowo moimi znajomymi. Nie chcę tu szafować nazwiskami, bo być może zaszczyt wystąpienia na tym blogu będzie ujmą (paradoks?), ale wierzcie mi - jest takich osób wiele. Nie chodzi o chwalenie się swoją osobą i pychę. Tego nienawidzę i to tępię. Ale skoro myślę, że jestem w czymś dobry to czemu mam o tym nie mówić? I powiem - jestem dobrym muzykiem, ale nie najlepszym bo ideałów nie ma, a mi bardzo dużo brakuje nawet gdyby był ideał muzyka. I zdaję sobie z tego sprawę. I jest mi z tym całkiem nieźle.
A ty - w czym jesteś dobry?
Jutro - 17:00. Oczekuję.
Dobrze a teraz nasz boczny tor - często spotykam się z czymś takim, że mówienie o sobie samym w superlatywach to wada. Przepraszam, ale kto to kurwa widział?! Przecież to całkiem normalne. No pomyślcie sami: gdy trzeba będzie napisać CV to co tam będzie: jestem przeciętny w tym tysiącu rzeczy, które robię, bo jak powiem, że jestem dobry to mnie wyśmiejecie... Boże co za debilny ten świat się porobił... Dziś wstydem jest podziwiać drugą osobę. A ja mam takich osób wiele, nie jakichś tam wielkich muzyków na przykład, tylko ludzi, którzy robią coś fajnego i są dodatkowo moimi znajomymi. Nie chcę tu szafować nazwiskami, bo być może zaszczyt wystąpienia na tym blogu będzie ujmą (paradoks?), ale wierzcie mi - jest takich osób wiele. Nie chodzi o chwalenie się swoją osobą i pychę. Tego nienawidzę i to tępię. Ale skoro myślę, że jestem w czymś dobry to czemu mam o tym nie mówić? I powiem - jestem dobrym muzykiem, ale nie najlepszym bo ideałów nie ma, a mi bardzo dużo brakuje nawet gdyby był ideał muzyka. I zdaję sobie z tego sprawę. I jest mi z tym całkiem nieźle.
A ty - w czym jesteś dobry?
Jutro - 17:00. Oczekuję.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz