facebook

sobota, 1 czerwca 2013

Dzień Jelita

Jak co roku w piękny, słoneczny dzień obchodzimy Święto każdego Dziecka na świecie. Rozpoczynamy czerwiec w aurze radości i nieposkromionej, dziecięcej ekstazy. 

Obiecałem, że będzie relacja z wizyty u Prezydenta. I oto jest; ubrani odświętnie poszliśmy w kierunku
Sukiennic. Wchodząc do środka przeżyliśmy szok. Trochę jak pałac, a trochę jak kościół. Rozumiecie, ludzie naszego pokroju, nie są przyzwyczajeni do tak zwanych luksusów. Jakoś tak jasno, świecąco, pachnąco. Wita nas cieć... a nie przepraszam - strażnik miejski. W prawdzie był miły jak na ludzi ze służby miejskiej nie przystało. Skierowaliśmy się do sekretariatu prezydenckiego, by dowiedzieć się, że nasze spotkanie jest zaplanowane na czterdzieści minut po tym jak się zjawiliśmy. Ponieważ pogoda nie sprzyjała siedzeniu na kamiennych ławkach wrocławskiego rynku, udaliśmy się do pobliskiego Feniksa, celem zakupienia napojów (nie wyskokowych) i jakichś tam trafików. O ustalonej porze stawiliśmy się z powrotem w gabinecie Prezydenta. Tym razem w asyście organizatorów Muzyki Młodego Wrocławia (Doroty Feliks i Jacka Owczarka), oraz Karoliny Klety (również tegorocznej laureatki). Atmosfera miła. Śmichy, chichy, ale jednak majestat trochę przeraża. W prawdzie nie przyjął nas sam Rafał Dutkiewicz, ale zastąpiła go przemiła Pani Wiceprezydent Anna Szarycz. Pogawędka na wiadome tematy, nagrody. Będzie co opowiadać dzieciom, a dyplom już oprawiłem i zawiesiłem sobie na ścianie pamięci. Czekam teraz na jakieś platyny, czy coś takiego. To tyle w skrócie o wizycie w Sukiennicach.

A teraz przechodzimy do rzeczywistości i narzekania. No niestety, każdy kto czyta te słowa powinien się z tym chociaż w minimalnym stopniu liczyć, że jestem pieniaczem i cholerykiem. Wspominałem kiedyś coś o reklamach podczas jedzenia, nieprawdaż? Otóż dziś była reklama o środkach na źle pracujące jelita. Z należytym namaszczeniem, godnym producenta wytłumaczono w niej (z sugestywnymi animacjami) zasady działania rzeczonego leku. Kwo wadis, polska telewizjo? I pewnie nie tylko polska... Poza tym w śniadaniowym programie gośćmi były tzw. dzieci wychowane na planie filmowym, a raczej serialowym jak to na Polskę przystało. Dzieci to taki eufemizm. Większość jest bowiem w moim wieku, lub podobnie. Ale jak dymi z nich niesamowita duma, żeby nie powiedzieć pycha grania w tych szmatławcach. W sumie też bym chciał, biorąc pod uwagę na pewno stosowną wysokość gaży za dzień filmowy. Ale nie o tym. Wnerwiło mnie coś takiego: dziewczyna siedzi i gada o jakichś tam głupotach. Nagle mówi: "Łzy popłynęły mi gdzieś  tam... z oczu". Ja wiem - ja też popełniam takie błędy językowe. Chociaż w dużej mierze świadomie. Ale przepraszam bardzo: skąd łzy mogą jeszcze płynąć? Powiem po rockowemu: z dupy? Dlaczego tak zwane gwiazdy mają gdzieś jak powinny się wypowiadać na paśmie, które ogląda jednak sporo ludzi. Katastrofa. 

Przed nami wiele ciekawych wydarzeń. Jak możecie zauważyć zmienił się trochę wygląd naszej blogo/strony. Podoba się? Tym niemniej za tydzień podbijamy Wyspę Słodową, jakoś pod wieczór (18-21). Potem czeka nas sentymentalna podróż muzyczna w trzynastce vol. 2. A następnie Pola Marsowe. Po dokładne daty odsyłam do zakładki "Koncerty". Zresztą na pewno na Facebooku będzie wszystko ładnie napisane, jak Pani Bozia przykazała.

Na koniec bonus muzyczny. Tak popatrzyłem na nas w tych garniturach i stwierdziłem, że zmieniam stylistykę muzyczną Symbiozy. Myślę, że prezent w sam raz na Dzień Dziecka. Poniżej "Preludium organowe op. 1589". Amen.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz